Frutarianie i nie tylko

Lubicie owoce i wydaje Wam się, że moglibyście je jeść bez przerwy? Okazuje się, że niektórzy naprawdę zdecydowali się na taką dietę. Co jedzą radykalni wielbiciele warzyw i owoców?

Jeśli myśleliście, że przejście na wegetarianizm jest wyzwaniem, a weganizm to naprawdę restrykcyjna dieta to teraz zapewne zmienicie zdanie. Okazuje się, że można zdecydować się na jeszcze bardziej drastyczne menu i bardzo radykalnie zawęzić spożywane potrawy.

Frutarianie jedzą tylko warzywa i owoce, które po zebraniu nie powodują obumarcia rośliny.
To znaczy, że ze smakiem mogą zjeść wiśnie czy maliny, ponieważ po zbiorach krzewy nadal będą wydawać owoce. Natomiast nie sięgną po marchewkę ani kalafiora, ponieważ ich zjedzenie położy kres życiu warzywa. Generalnie ich dieta aż w około 80-90% składa się z owoców, a warzywa są jedynie dodatkiem.

Najbardziej konserwatywni w swoich zasadach frutarianie zjadają tylko przysmaki, które same spadną z drzewa czy krzewu. Trend rozprzestrzenia się po świecie z coraz większą siłą, głównie w ciepłych krajach, gdzie świeże owoce są dostępne przez cały rok. Jednym z najsłynniejszych frutarian jest Australijczyk o pochodzącym od ulubionego owocu przezwisku „Mango”. Żyje na diecie „owocowej” od wielu lat, został nawet bohaterem filmu dokumentalnego.

Pamiętajmy, że dieta „wielbicieli owoców”, mimo że przepyszna, to jednak nie jest zbilansowana. Nie zawiera wszystkich składników odżywczych i przez długi czas nie powinna być stosowana przez nikogo! Jedząc aż tyle owoców, dostarczamy organizmowi bardzo duże ilości cukru. Pozbawiamy go natomiast dostępu do niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania tłuszczów i białek. Nic więc dziwnego, że lekarze odradzają diety mono, czyli składające się tylko z jednego składnika.

Mimo wszystko niektórzy frutarianie tak bardzo upodobali sobie życie w zgodzie z naturą, że do swojej ideologii dołączyli dodatkową zasadę. Żaden z przysmaków nie jest przyrządzany w temperaturze wyższej niż 40°C. W ten sposób stali się frutarianami-witarianami.

Witarianie uznali, że obróbka termiczna pokarmów powoduje utratę wielu wartości odżywczych i zdecydowali się ją ograniczać. Maksymalne 40°C i możliwie krótki proces przygotowania to ich główne zasady. Dodatkowo odrzucili wszystkie produkty przetworzone. Aby sprostać tej ideologii nie trzeba oczywiście jeść tylko warzyw i owoców, ale najczęściej idzie ona w parze z weganizmem. Niektóre produkty pochodzenia zwierzęcego wymagają bowiem wyższych temperatur. Często wspomina się tutaj przykładowo o jajkach i możliwym zagrożeniu bakterią Salmonelli.

Ale na tym ekstremalne diety się nie kończą. Przed nami liquidarianizm i sprautarianizm. Nazwa tej pierwszej pochodzi od angielskiego słowa „liquid”, czyli płyn. Jest to połączenie zamiłowania do warzyw i owoców z witarianizmem w płynnej formie, czyli… cały jadłospis składa się z soków. Są to napoje owocowe, warzywne lub ich wyszukane połączenia. Według jej zwolenników płynna forma jest łatwiej przyswajalna przez organizmu, nie obciąża systemu trawiennego i dostarcza wielu składników odżywczych.

Sprautarianizm to idea, która naprawdę czerpie z najbardziej pradawnych sposobów odżywiania i można śmiało stwierdzić, że została zapożyczona od naszych przodków z jaskiń. Dieta opiera się na kiełkach nasion różnych warzyw i owoców, które są bardzo wartościowym produktem, bogatym w błonnik i witaminy z grupy B. Powinny być one składnikiem naszej diety, ale na pewno nie jej podstawą.

Pomimo, że są dość intrygujące, opisane przykłady potraktujcie wyłącznie jako ciekawostkę, którą możecie opowiedzieć znajomym. Prawidłowo zbilansowana dieta powinna zawierać bardzo różnorodne składniki oraz dostarczać pełen wachlarz witamin i minerałów. Nie dajcie się zwieść pokrętnym ideom i obietnicom szybkiego zgubienia nadprogramowych kilogramów. Warzywa i owoce do każdego posiłku? Tak! Ale nie próbujmy funkcjonować cały czas wyłącznie na nich.

Polecamy

Wyszukiwanie zaawansowane